Biel za oknem, wyjście na sanki i lepienie bałwana zaliczone, Łukasz z Jasiem podjęli nawet próbę budowania igloo (niestety przerwał im intensywnie padający śnieg). Do kolekcji zimowych aktywności „obowiązkowych” brakuje nam jeszcze tylko lektury „Królowej Śniegu”. A że poprzednie aktywności zakończyły się kaszlem, katarem i uziemieniem w domu, warunki do czytania wręcz idealne! 😉 Tylko nie ma chętnego do głośnego czytania, bo każdy w mniejszej lub większej głosowej niedyspozycji. Mamy na szczęście w naszej biblioteczce wydanie Wydawnictwa Media Rodzina z płytą CD i możemy nadrobić zaległość z pomocą pana Jerzego Stuhra, który nam pięknie „Królową Śniegu” w przekładzie z duńskiego Bogusławy Sochańskiej przeczyta.
Książka ta jest przy okazji prawdziwą ilustracyjną perełką naszej domowej kolekcji- piękne, malowane ilustracje stworzyła do niej Elżbieta Wasiuczyńska.
Bardzo lubię je za miękkość, kojącą atmosferę, metafory.
I za ślad pędzla, plamę, która raczej sugeruje niż opowiada.
Mam też na półce wydanie „Królowej Śniegu” z ilustracjami ukraińskiego artysty Vladyslava Yerki.
Wydawnictwo M zrobiło wierny przedruk z oryginalnej wersji książki wydawnictwa A-BA-BA-HA-LA-MA-HA. To ukraińskiemu wydawnictwu zawdzięczamy rekomendację z okładki od samego Coelho 😉 To niewątpliwie ciekawa książka, ale myślę, że pan Coelho jeszcze niewiele widział 🙂
W wersji baśni zilustrowanej przez Yerkę moją uwagę przykuwa szczegół, a dokładnie cała masa stłoczonych obok siebie szczegółów.
Jak u Wasiuczyńskiej świat baśni tworzy plama, tak u Yerki króluje kreska. Kreska, miliony maleńkich kreseczek składają się na realistyczne postacie w otoczeniu niezliczonej ilości przedmiotów, spośród których każdy narysowany jest tak, jakby to on odgrywał tu najważniejszą rolę. Tutaj nawet tło nie chce zostać na drugim planie.
To książka, która zajmie na długo każdego wielbiciela „wyszukiwanek”, pełno tu nawiązań do różnego rodzaju tekstów i wzorów kultury (najbardziej znane dzieła światowej architektury, malarstwo Pietera Bruegla, sztuka gotycka to pewnie niewielka cząstka tego, co można tu znaleźć). Naprawdę można zgubić się w tej książce na długie godziny.
Oglądanie tych dwóch książek jedna po drugiej nasunęło nam pomysł na porównanie efektów jakie daje użycie plamy i kreski. Doskonale tu widać jak inny nastrój mogą one budować.
Myśleliśmy z Jasiem i Danusią, że ilustracje Yerki to przede wszystkim rysunek (kredką, ołówkami), ale okazało się, że on jednak maluje bardzo cieniutkim pędzlem (więc jego kreski to poniekąd również plamy). Znalazłam gdzieś informacje, że Yerko nie używa do pracy komputera, a misterna precyzja jego ilustracji to zasługa szkła powiększającego. Jeśli jesteście zainteresowani twórczością artysty to można go podglądać na jego stronie na FB. A tutaj artykuł z dużą ilością ciekawych zdjęć, między innymi artysty przy pracy z lupą 🙂
Znacie te wydania „Królowej Śniegu”? Co przemawia do Was bardziej: kreska czy plama? A może macie jakieś swoje ukochane wydanie baśni? Podzielicie się? 🙂
PS Przeniosłam ten wpis, jak zwykle z drobnymi zmianami, ze starego blogu, bo pomyślałam, że szkoda, żeby te książki poszły w zapomnienie. Niestety, szukałam w księgarniach internetowych, żeby Wam podlinkować, ale nigdzie nie znalazłam. Pozostaje wypożyczyć z biblioteki. A może doczekamy się wznowień? 🙂
Nie umiałabym przedłożyć ilustracji Yerki nad Wasiuczynską, ani odwrotnie. U pierwszego podbija mnie elegancja i piękno tych postaci i cały, tak złożony i misternie opisany obrazem świat, u drugiej kolory! zabawny styl, nastrój i szerokie pole pozostawione mojej wyobraźni. Brała bym obie w ciemno 😉
Pingback: Więcej czytania! Albo karnawał blogowy #23 - Pierogi Pruskie